MiniHostel Botaniczny - opinie

Pokój nr 3 czysty, zadbany, ale dość mały - dla dwóch osób troszeczkę za mały (ok. 10 m2). Umeblowanie a'la lata 80-te. Wiemy doskonale, że za 40 zł/osobodobę nie należy się spodziewać standardów trójgwiazdkowego hotelu, jednak nie usprawiedliwia to ewidentnego kłamstwa w ofercie. Na stronie internetowej hostelu stoi wyraźnie napisane, że w pokoju jest mały aneks kuchenny, co sugeruje jakąś wydzieloną przestrzeń z dostępem do co najmniej bieżącej wody i zlewozmywaka. Owszem, jest mała lodówka, czajnik elektryczny, turystyczna kuchenka elektryczna, w szafie talerze, kubki, szklanki, jednak nie ma żadnego aneksu. Zmywać trzeba w... łazience - metr od muszli klozetowej. Istnieje możliwość pożyczenia ręczników, żelazka, suszarki itp. Mimo że te sprzęty są wiekowe i wysłużone, gość traktowany jest jak potencjalny złodziej - procedura wypożyczenia wiąże się z ostentacyjnym wpisem do zeszytu. Nadmienić tu należy, że wszystkie wypożyczane sprzęty są po prostu rzeczami pozostawionymi na pastwę losu przez gości hostelu. Mieszkaniem opiekuje się starsza pani (ta od zeszytu), która, choć w uprzejmy sposób ("czy są już Państwo gotowi?"), w pewnym sensie wygania lokatorów z pokojów 10 minut przed końcem doby hotelowej, bo już następni czekają. Pierwszy raz spotkaliśmy się z takim traktowaniem. Bywaliśmy w najróżniejszych, często podłych hostelach, ale doba hotelowa wszędzie była świętością i przed jej końcem nikt nie ważył się nawet zapukać do drzwi. Takie zachowanie sprawia wrażenie nacisku na ilość klientów, a nie na jakość ich obsługi. Zdecydowaliśmy się na nocleg tu z trzech powodów - dobra lokalizacja (blisko tramwaju, pieszo do rynku ok. 20 min), dobra cena oraz Internet, który podczas każdej wycieczki ma dla nas kluczowe znaczenie. Jako osoby zabiegane i zapracowane nie mamy czasu planować szczegółowo naszego wypadu wcześniej. Robimy to na miejscu z wykorzystaniem Internetu. Targaliśmy ze sobą 3-kilogramowego laptopa, a po przyjeżdzie okazało się, że Internet nie działa. Starsza pani zakomunikowała nam to w taki sposób, jakby to była nic nieznacząca drobnostka, a chęć dostępu do sieci jakąś fanaberią. Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z właścicielami i dowiedzieliśmy się, że rzeczywiście jest awaria, ale instalacja sieci w hostelu jest pozbawiona jakiegokolwiek nadzoru i oni nic z tym nie mogą zrobić. Zaproponowali, że możemy sami pogrzebać przy routerze, co niestety, nie przyniosło żadnych skutków. Nie doczekalismy się naprawy dostępu do Internetu podczas całego okresu pobytu (6 dni). Nie byliśmy przygotowani na zwiedzanie miasta bez pomocy Internetu, toteż targaliśmy go na miasto, żeby na rynku skorzystać z dostępu do Miejskiego Internetu. Ocena ogólna: dostateczny

Odpowiedz Usuń